To był bardzo dziwny sezon. Po tym jak w 2018 majowy przymrozek ściął mi 90% świeżo wysadzonych na balkonie sadzonek, zmieniłem podejście. Sadzonki moich ostrych papryczek robiłem dużo wcześniej, dużo precyzyjniej, używałem doświetlania roślin. Mimo, że ja dałem z siebie 150%, pogoda w tym roku zaskoczyła i sponiewierała wszelkie plany. Zapraszam do subiektywnego podsumowania sezonu na ostre papryczki chilli, wraz z wnioskami na kolejny sezon i ogólnymi przemyśleniami odnośnie uprawy w naszym klimacie.
Początek sezonu na ostre papryczki chilli
Aby mieć pewność, że moje bardziej tropikalne gatunki ostrych papryczek zdążą dojrzeć (w 2018 roku miałem dużo zielonych, niedojrzałych jeszcze papryczek jak przyszły pierwsze przymrozki), zacząłem kiełkowanie sadzonek w lutym. W tym roku poza specjalnym siewnikiem miałem ziemię dedykowaną do kiełkowania. Dzięki temu wykiełkowałem 100% nasion! Zaopatrzyłem się w żarówkę do doświetlania ( w lutym jest zdecydowanie zbyt mało światła słonecznego). Szybko kupiłem większą lampę z 3 żarówkami na wysięgnikach aby zwiększyć pole oraz moc doświetlania.
Doświetlanie papryczek chilli
Doświetlanie działało perfekcyjnie, szybko musiałem przesadzić rośliny z siewnika do większych pojemniczków. W większych pojemnikach dalej były doświetlane, aż do maja. Wtedy ilość słońca w mojej sypialni o południowej ekspozycji była wystarczająca, aby rośliny się rozwijały na parapecie. Powoli zacząłem wystawianie sadzonek na balkon, a na chłodniejsze dni czy noce wracały do mieszkania.
Sadzenie papryczek chilli
Przeczekałem majowe przymrozki i mogłem (to był błąd) wysadzić wszystko na balkonie, bez ryzyka, że papryczki przemarzną. Tutaj przyszła pierwsza poniewierka roślin, ponieważ pogoda zrobiła się niezwykle wietrzna. Nie sądziłem, że wiatr tak może poniszczyć rośliny. Te sadzonki papryczek, które wysadziłem do doniczek na barierce balkonu, nie były osłonięte od wiatru. Z silnych roślin o wielu pięknie rozwiniętych liściach zostały badyle z pojedynczymi listkami. Przez to, jak przyszła dobra pogoda, zaczynały startować prawie od zera. Na szczęście przeżyły, bo mogły w ogóle nie dać rady.
Nierówna walka z mszycami
Po paru tygodniach, kiedy pogoda się uspokoiła, rośliny pięknie wyglądały, zaczęły pojawiać się pierwsze kwiaty. Tak się tym cieszyłem, że skupiałem się jedynie na podlewaniu i przegapiłem pierwsze mszyce. Mszycom sprzyja susza, a w tym roku lato było niezwykle suche, nawet nie było nad Warszawą czerwcowych burz, które każdego roku były częste. Walka z mszycami, opisana dokładnie tutaj, kosztowała mnie kolejne 3 tygodnie obsuwy. Zniszczyły mi dużo kwiatów oraz liści.
Po opanowaniu inwazji mszyc, wszystko zaczęło iść właściwą ścieżką, ale… poprzednie lata były cieplejsze w jesiennej porze. Rok temu wrzesień był piękny i słoneczny, pierwsze chłody poniżej 5 stopni nocą przyszły dopiero w listopadzie. W tym roku chłodno zrobiło się już na koniec sierpnia, a wrzesień był bardzo zimny. To bardzo spowolniło dojrzewanie moich ostrych papryczek. Najostrzejsze odmiany dały ogromne plony, ale tylko ok 30% dało radę się wybarwić i nabrać mocy. Ratunkiem było ocieplenie, które przyszło w październiku i ostre papryczki spisane na straty, dały radę nabrać koloru. Niestety nie wszystkie, ale zawsze coś. Postanowiłem spróbować przezimować dwie rośliny, sadzonkę bhut jolokia oraz habanero. Wybór padł na te dwie, ponieważ jolokia w ogóle nie zdążyła dojrzeć, a jedna z sadzonek habanero była idealna rozmiarem aby ją wprowadzić do domu.
Wnioski na kolejny sezon uprawy ostrych papryczek?
- Kiełkowanie i doświetlanie zacznę jeszcze wcześniej, w połowie stycznia
- Nie będę czekał na pierwsze mszyce, opryski wprowadzę jako rutynowe zadanie
- Do czerwca nie będę eksponował roślin na wiatr